Wszyscy boimy się symbolów E na etykietach produktów spożywczych. Unikamy ich jak ognia. Może to i dobrze, bo im więcej E tym bardziej przetworzony produkt. Przecież zawsze powtarzam, najlepiej wybierać produkty najbardziej naturalne, z jak najmniejszą ilością składników. Co kryje się za symbolem E? Czy każdy jest niebezpieczny, szkodliwy dla zdrowia?
Symbol E- definicja
Symbol E- konieczny dodatek do żywności?
Za symbolem E znajdziemy zatem barwnik, konserwant, przeciwutleniacz, regulator kwasowości, emulgator, wzmacniacz smaku, substancję pianotwórczą, żelującą, środek przeciw zbrylający, substancje spulchniającą, zagęszczającą, stabilizator, środek słodzący itd. W skrócie jest to swego rodzaju kod, oznaczający dodatek do żywności, który został zastosowany, gdyż było to niezbędne w toku produkcji lub w celu poprawy właściwości produktu (smak, zapach, konsystencja), aby dla nas konsumentów był on atrakcyjniejszy. Im atrakcyjniejszy, smaczniejszy produkt, tym lepsza sprzedaż. Producenci cieszą się większym zyskiem. Jak to mówią “ i wilk syty i owca cała“. Ponadto dodatki do żywności mogą wydłużyć trwałość produktu, zmniejszyć ryzyko zatruć pokarmowych, strat składników odżywczych, a także umożliwiać wytworzenie produktu modnego w tych czasach- niskokalorycznego czy bezglutenowego. Można by rzec, że dodatek do żywności to eliksir, dzięki któremu produkt staje się idealny, jedyny w swoim rodzaju.
Prawo żywnościowe a symbole E
Cytowany wyżej dokument to Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1333/2008 z dnia 16 grudnia 2008 r. w sprawie dodatków do żywności. Wyznacza ono zasady stosowania substancji dodatkowych w żywności. Uzupełnia go Rozporządzenie nr 1129/2011, gdzie znajdziemy wykaz wszystkich substancji oraz ilości jakie mogą być dodawane do określonego produktu. Nie do każdego produktu spożywczego można dodać każdy dodatek do żywności. Aby substancja została dodana do wykazu dozwolonych dodatków musi być wcześniej dokładnie przebadana, w celu wykazania, iż nie stwarza zagrożenia dla naszego zdrowia i życia. Wyglądałoby zatem, że jesteśmy bezpieczni i chronieni. Czy rzeczywiście?
Symbol E- zło wcielone?
Substancje dodatkowe dzielą się na naturalne oraz sztuczne. Jak pewnie się domyślacie, dodatków syntetycznych lepiej unikać szerokim łukiem. Są czystą chemią. Inaczej ma się sprawa z dodatkami naturalnymi. Czy wiesz, że pod symbolem E możesz znaleźć chociażby witaminę C (kwas askorbinowy) E300 czy karmel E 150a. Zdziwiony? 🙂
Trudnym dla mnie zagadnieniem jest ilość dodatku obecnego w regularnie spożywanym produkcie spożywczym. Jeśli jest to dodatek naturalny nie ma problemu, a co z substancjami chemicznymi? I tutaj Prawo żywnościowe wychodzi na przeciw. Otóż dopuszczalny poziom stosowania danej substancji ustalony jest na najniższym poziomie, umożliwiającym osiągnięcie zamierzonego efektu. Poziomy te zostały oparte m.in na średnim dziennym spożyciu danej substancji. Ale czy jest to wystarczające? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, gdyż ciężko określić spożycie danego produktu przez każdego człowieka. Każdy z nas ma inne preferencje, wybiera inne produkty. Ktoś je chipsy codziennie, ktoś raz na rok. Nasuwa się tu wniosek, że na produkty spożywcze z długą listą E w składzie należy uważać i spożywać je z dużym umiarem!
Znikające symbole E
Nie wiem czy zaobserwowaliście ciekawe zjawisko zachodzące w toku ostatnich lat. Jeszcze kilka lat temu symbole E były praktycznie na każdym produkcie spożywczym. Prawo wymaga aby na opakowaniu była informacja o zastosowanym dodatku. Może być ona zapisana w formie symbolu E lub całej nazwy wraz z funkcją tego dodatku np. ” kwas askorbinowy- przeciwutleniacz”. Wraz z szerzącą się modą na zdrowe odżywianie i coraz więcej “świadomych” konsumentów, producenci odchodzą od stosowania dużej ilości konserwantów czy substancji sztucznych. To jest wielki plus ! Zauważyłam, że duża ilość producentów zmieniła na etykietach oznaczenie E na całą nazwę dodatku. Dlaczego, skoro E300 jest znacznie krótszy niż ” kwas askorbinowy-przeciwutleniacz”? Myślę, że wynika to z odbioru tego zapisu przez nas, ” świadomych” konsumentów. Piszę ” świadomi” w cudzysłowie, ponieważ symbol E w pewnym momencie zaczął wszystkich odstraszać i widząc taki zapis na opakowaniu, odkładaliśmy i dalej odkładamy taki produkt natychmiast. Inaczej sprawa ma się z zapisem całej nazwy dodatku- chociażby “benzoesan wapnia- konserwant” jest ok. Bardzo mnie to dziwi. Jak nie ma E to jest dobrze. Tak się przyjęło, tak już jest. Świadomość troszkę większa, ale w ciąż nie wystarczająca. Wynika to może z wielkiej nagonki na konserwanty, które kryją się za symbolem E i trzeba ich unikać. Ale jak wynika z tego postu jest też szereg innych substancji, które nie szkodzą, są naturalne, do przyjęcia. Dlatego, faktycznie lepszą wersją zapisu w liście składników jest cała nazwa dodanej substancji, zarówno dla nas konsumentów jak i producentów. Jednakże bądźmy świadomi naprawdę,a nie tylko w cudzysłowiu i czytajmy etykiety, nie upraszczając tego do wzrokowego wyszukania E!!
Gdzie znaleźć wykaz dodatków do żywności?
Cały wykaz dodatków do żywności i ich symboli E znajdziecie w Rozporządzeniu Komisji (UE) nr 1129/2011 z dnia 11 listopada 2011 roku zmieniające załącznik II do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1333/2008 poprzez ustanowienie unijnego wykazu dodatków do żywności. Dodatków których nie musimy się bać to m.in: E 100 kurkumina, E 101 Ryboflawiny, E 120 Koszelina, E162 czerwień buraczana, E 261 octan sodu, E 290 dwutlenek węgla, E322 lecytyna, E 410 mączka chleba świętojańskiego, E 948 tlen, E140 chlorofile, E 150 a karmel, E163 antocyjany, E421 Mannitol, E966 Laktitol, E969 ksylitol, E 300 kwas askorbinowy, E296 kwas jabłkowy, E 330 kwas cytrynowy itd.